Sąsiedzi

Oczywiście poszedłem porozmawiać z właścicielką tego mieszkania skąd dochodzą największe hałasy i które znajduje się pod moją sypialnią. Usłyszałem, że nie wie o co mi chodzi i że wtedy śpi.

Pomyślałem, że sąsiedzi pod tym mieszkaniem muszą to słyszeć. Zszedłem tam któregoś dnia, porozmawiać. A oni też – że nic nie słyszą, że mają wyciszone sufity. I właśnie wtedy ktoś przebiegł nad nami tym charakterystycznym „dudniącym” zwyczajem, od którego trzęsą się ściany. „Tego też Państwo nie słyszą?” – mówię. Najpierw się zmieszali, a potem, że oni w sypialni i w salonie mają wyciszone sufity i tego nie słyszą.

Ich sąsiedzi z boku, nowi, niedawno się wprowadzili, oczywiście po solidnym remoncie, też – słyszą jakieś hałasy, ale im to nie przeszkadza. Moi sąsiedzi z boku, też nowi – analogicznie – nic im nie przeszkadza.

Cóż, albo jestem przewrażliwiony albo mam wyjątkowo akustyczne mieszkanie. Tylko czemu wcześniej, przez siedem lat było ok? W tym drugim mieszkaniu pode mną mieszkały różne rodziny, z dziećmi i bez i to wszystko było na normalnym poziomie.

Włączyłem się do zarządu wspólnoty, uzyskałem dostęp do monitoringu. Zauważyłem, że ci nowi mieszkańcy obok hałasującej sąsiadki, wychodzą w nocy, koło 23-ej kiedy zaczynają się hałasy. Podobnie moi nowi sąsiedzi z boku, przychodzą tylko w określonych porach. Sama sąsiadka potrafiła wyjechać samochodem, wrócić pieszo, w kapturze i potem było hałasowanie z dołu. Generalnie jest tak, że gdy w jednym mieszkaniu hałasują, to z drugiego wychodzą. I tak na zmianę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *